sobota, 3 stycznia 2015

Chapter 3

  ***Evie***
Przed oczami mam ciemność a dookoła można usłyszeć pikanie maszyn.
Nie rozumiem co się ze mną stało.
Gdzie jestem? Co ja tutaj robię?
Nie potrafię odpowiedzieć na te pytania.
Próbuję odtworzyć oczy, lecz gdy tylko zaczynam, przeszywa mnie straszny ból.
Pierwsza próba nie była skuteczna.
Spróbowałam ponownie - dalej nic, a ból jest coraz silniejszy.
Krzywię się, słyszę jak ktoś wchodzi do tego pomieszczenia i siada na prawdopodobnie krześle, które stoi obok mnie. Nie poznałam jej od razu, dopiero po krótkiej chwili.
N: Jak się czujesz? Wiem, że pewnie i tak mnie nie słyszysz ale martwię się o ciebie. Leżysz na tym łóżku już od dwóch tygodni. Twój stan się poprawia. Lekarze powiedzieli, że jeżeli się obudzisz, za kilka dni będziesz mogła zostać wypisana.  -  Lekarze? To gdzie ja do cholery jestem? W szpitalu?
Jezu...i tak, słyszę go. Z każdym słowem jakby coraz wyraźniej.
Ostatnia próba, podnoszę powieki.
W końcu mi się udaje.
Zauważam chłopaka. Trzyma w swoich rękach moją i patrzy się na nią.
Próbuję się poruszyć, ale czuję jeszcze gorszy ból niż przedtem.
Chłopak to zauważa. Patrzy mi się prosto w oczy.
N: Ev! Boże, nie ruszaj się....idę po lekarza. Nie ruszaj się. - Chłopak wstał jak oparzony i wybiegł z pokoju.
Teraz miałam okazję, żeby się rozejrzeć dookoła. Białe sanitarne ściany, białe meble i biała pościel.
Tak, to zdecydowanie był szpital.
Tylko pozostaje jeszcze pytanie, co ja tutaj robię i dlaczego nie mogę się ruszyć?
Na te pytania zabrakło już czas. Do sali weszła grupka lekarzy.
Kazali zostać Niall'owi na korytarzu a sami zaczęli szperać coś przy sprzęcie.

(trzy dni później)

Dni leciały strasznie szybko.
Prawie cały czas zabierano mnie na różnorodne badania.
Wyniki jak na razie miałam dobre więc lekarze stwierdzili, że jutro będę mogła wyjść do domu.
Rozmawiałam z Niall'em już kilka razy. Opowiedział mi wszystko po kolei.

*flashback*
Obudziłam się dzisiaj dość wcześnie. Niall spał na krześle koło mojego łóżka.
Nie mogę zrozumieć, dlaczego on ciągle tu jest. Przecież się nie przyjaźnimy...a może jednak w jakiś sposób tak?
Niebieskooki odtworzył oczy po jakiś 15 minutach.
E: Dzień dobry śpiąca królewno - Blondyn się zaśmiał i podszedł do mnie.
N: Cześć
E: Co ty tu robisz? Dlaczego nie wróciłeś do domu?
N: Byłem jak spałaś. Przyszedłem jakieś 2 godzinki temu. - Uśmiechnął się ale zaraz twarz mu się skrzywiła.
E: Co jest?
N: Nadal nie mogę uwierzyć, że on ci to zrobił. Jest potworem.
E: Kto i co zrobił? - spytałam nie czając o co chodzi blondynowi.
N: David. Z tego co słyszałem, pokłóciłaś się z nim. On był na haju. Wpadł w gniew i zepchnął cię ze schodów. Na szczęście masz tylko złamane dwa żebra i rękę oraz strasznie potłuczoną głowę.
Lekarze mówili że mogło być gorzej. - Zdarzenia tej fatalnej nocy uderzyły we mnie niczym piorun. Jak on mógł? Jak on mógł mnie zdradzić? Łzy zaczęły pojawiać się w kącikach moich. Niall to zauważył. Automatycznie przysunął się do mnie i mnie objął.
N: Ciii, był dupkiem. Nie zasługiwał na ciebie. Już, nie płacz, spokojnie Ev. - Chłopak objął mnie jeszcze mocniej. Poczułam wtedy bezpieczeństwo. Czułam, że w jego objęciach mi nic nie grozi co było dziwne, bo chłopak nie wydawał mi się typem twardziela, jakim był David.
Co do niego, to może się oszukuję? Może nie płakałam przez to, że go nadal kochałam co czasem, a raczej dość często wydaje mi się kłamstwem, a przez przywiązanie i strach przed nim?
E: Dziękuję, że jesteś przy mnie....-powiedziałam cicho, ledwie słyszalnie, lecz chłopak zrozumiał.
*end flashback*

W tym dniu znacznie zbliżyłam się do chłopaka. 
Może to dziwne, że tak szybko się zaprzyjaźniliśmy i utworzyliśmy między sobą niesamowitą więź, ale wiedziałam, że to nie było żadne oszustwo.
Ella i Louis odwiedzili mnie kilka razy. Od tego feralnego zdarzenia nie widzieli się w ogóle z Davidem. 
Coś czuję, że pokonał ich granice i już nie zamierzali dłużej znosić jego jebanego zachowania. 
Ucieszyłam się na tą myśl. Zauważyłam też, że Niall nieźle zakumplował się z Lou co także przyniosło mi wiele radości.

(dwa tygodnie później)

Czuję się znakomicie. Ból już prawie przeszedł i ten teraźniejszy to nic w porównaniu do tego, który czułam po wybudzeniu.
David próbował się ze mną skontaktować kilka razy na co ja go tylko spławiałam.
Niall przychodził codziennie do mnie do domu, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Elka wyjechała na kilka dni do wujka, natomiast Louis czasami wpadał. 
Dziwiłam się, z jaką łatwością niebieskooki znosił moje humorki i zawsze udawało mu się mnie rozśmieszyć.
Od kilku dni media trąbiły o włamaniu do sklepu jubilerskiego, ale nie tego który został zwerbowany przez nas.
Kamery z monitoringu uchwyciły chłopaka, który zaraz pod sklepem zakładał kominiarkę. 
Nikt o zdrowych zmysłach nie robiłby tego zaraz przed kamerą, jednak ta nie uchwyciła go całego.
Ja wiedziałam kim on jest.
To był David.
Kolejny raz obrabował sklep, a mną zaczęły targać wyrzuty sumienia. 
Może powinnam zwrócić towar? Przynajmniej ten ode mnie....
Wiem, że muszę iść też na policję z tym, że ON mnie bił. 
Moje rozmyślenia przerwał głos mamy. 
Usłyszałam tylko "Niall przyszedł" i od razu wstałam z kanapy.
Muszę mu powiedzieć. Nie mogę tego trzymać w sobie.
On mnie zrozumie, na pewno....
E: Musimy porozmawiać. Chodź - wskazałam na schody i poszłam pierwsza. Chłopak szedł zaraz za mną.
Weszliśmy do mojego pokoju i od razu podeszłam do szafy, w której miałam skrytkę - taki mały sejf...
Wahając się, czy dobrze robię, wyciągnęłam woreczek i podałam go chłopakowi.
N: Co to jest?
E: Zapewne słyszałeś o włamaniu do sklepu jubilerskiego kilka dni temu, zarówno jak i ponad miesiąc temu, prawda? - Chłopak pokiwał zaskoczony głową. Zaraz twarz mu zbladła.
E: To - wskazałam na worek - jest...są to łupy z tego pierwszego włamania. Ja, El, Lou oraz David chcieliśmy to sprzedać a kasę wydać na prochy - prochy, właśnie....staram się o nich zapomnieć. Czuję straszną chęć żeby znowu zapalić skręta lub chociażby wstrzyknąć sobie jakąś dawkę innego narkotyku. Pożądanie tego prawie mnie zabija, ale staram się wytrzymać. Teraz uświadomiłam sobie, że byłam lub nadal jestem od nich uzależniona. - Jednak tylko David sprzedał łup. My wszystko schowaliśmy tutaj. To włamanie kilka dni temu prawdopodobnie, a raczej na pewno było robotą tego idioty. Rozpoznałam go na nagraniu. 
Ja...ja zastanawiam się, czy....czy nie zgłosić się na policję i wszystko oddać oraz wyjaśnić. - uśmiechnęłam się smutno do chłopaka, który był już cały zielony.
Na początku nic nie mówił. Stwierdziłam więc, że analizuje wszystko jeszcze raz słowo po słowie.
W końcu się odezwał. Jego głos był słaby i niepewny.
N: Powinnaś podać go na policję za kradzież. O Louisie i Elli nic nie mów. Jakby co mają alibi i spędzaliśmy razem czas w klubie poza miastem. Jeżeli o tym powiesz, będzie to równoznaczne z przyznaniem się ciebie do winy, jeżeli spróbują ciebie zamknąć....wpłacę kałcję - Chlopak wydusił to na samym końcu.
E: Niall, nie, nie pozwolę....to tylko moja sprawa. Nie mieszaj się w to. Proszę. Możesz być w niebezpieczeństwie gdy to zrobisz.
N: Niebezpieczeństwo mam we krwi. Nie powiedziałem ci wszystkiego o sobie...Kiedy zamierzasz zgłosić się na komisariat?
E: Teraz - wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju, trzymając w dłoni worek. Przez to co teraz zrobię, moje życie może być w niebezpieczeństwie. Wiem jaki David jest okrutny i nic nie powstrzyma go przed zemstą.
Ale chcę mieć czyste sumienie, sumienie, które dopiero co odkopało się z pod sterty śmieci w moim sercu...

________________________________________________________________________________

Rozdział do dupy, kompletnie mi się nie podoba :(
Ale gdybym zaczęła go pisać jeszcze raz, schrzaniła bym go jeszcze bardziej.
SKOMENTUJCIE PROSZĘ. DLA WAS TO TYLKO CHWILKA A DLA MNIE TO WIELKA MOTYWACJA. DZIĘKUJĘ :*

2 komentarze :

  1. Rozdział cudny czekałam na niego z niecierpliwością i w końcu się doczekałam :) Teraz czekam na kolejny <3<3<3<3 :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K